“Gruba Bheki i stożek niepewności”, czyli jak przygotowujemy się na nasz pierwszy... CYKLON.
Tytuł jak z powieści o czarodziejach, a chodzi o zjawisko, które jeszcze niedawno było dla mnie równie nierealne, co magiczne światy: tropikalne cyklony.
Becki to cyklon, który od kilku dni formuje się na Oceanie Indyjskim. Nikomu to nie przeszkadzało, ale Bheki poczuła zew Afryki i ruszyła w kierunku Madagaskaru, nabierając po drodze destrukcyjnych sił.
Widzicie na mapie maleńką kropeczkę Mauritiusa? Tu właśnie jesteśmy, czekając w napięciu, czy wpadniemy w stożek niepewności,“the cone of uncertainty”.
W mojej głowie od razu zrodziło się pytanie natury egzystencjalnej: czyż nie spędzamy w takim stożku całego naszego życia? Aaron jednak nie był chętny prowadzić ze mną filozoficznej dysputy, bo próbował rozwikłać logistykę ładowania wszystkich telefonów, baterii i laptopów mając do dyspozycji dwie przejściówki do pięciu gniazdek.
Zbliżający się z każdą godziną stożek, czyli obszar potencjalnie objęty wpływem Bheki, postawił w stan gotowości Mauritius i jego siostrzaną wyspę Reunion. Warunki są dynamiczne, więc stacje meteo zalecają baczne śledzenie aktualizacji. Bheki sunie przez ocean z prędkością dochodząca do 150 km/h i może dotrzeć do nas już w poniedziałek.
Jak idą nam przygotowania? W jednej z kuchennych szuflad wynajętego mieszkania znaleźliśmy trzy świeczki i pudełko zapałek. To nie dużo, więc ruszyliśmy do sklepu - bez światła to jednak trochę strach, a tylko Bheki wie, czy i na ile wyłączą prąd. Wróciliśmy z torbami wypchanymi produktami pierwszej potrzeby, czyli rumem "Lazy Dodo" oraz papierem toaletowym.
O świeczkach zapomnieliśmy.
Komentarze